We wrześniu nasza bliska przyjaciółka, artystka, została zatrzymana za lipcową akcję artystyczną.
Na samym początku października nagrałem wideo, które szybko stało się popularne. Rozgłos był spory, a ja nie byłem przygotowany na to wszystko. Aresztowana przyjaciółka artystka napisała do mnie później, że powinienem być ostrożny. Okazało się, że mogę być wmieszany w jej sprawę – na zdjęciu z protestu, na podstawie którego została skazana, widać również mnie. Na tyle, na ile zrozumiałem, tak działają organy ścigania: nie ruszają cię, jeśli nie migniesz im gdzieś dwa lub trzy razy. Razem z moją dziewczyną i przyjacielem i zdecydowaliśmy się pojechać do Kijowa właśnie z powodu tej historii. Bo zrozumiałem, że jeśli ktoś zajmie się moim filmem, to wkrótce po mnie przyjdą.
Być może przez przemęczenie trochę spanikowałem, bo nie spodziewałem się takiego obrotu spraw, nie wiedziałem, co z tym zrobić. Ale lepiej dbać o swoje bezpieczeństwo. Zabrałem z domu cały sprzęt, bo były też inne projekty, nad którymi pracowałem równolegle, a jeśli przyszliby mnie aresztować, to skonfiskowaliby wszystko. Nie chciałem stracić pracy, którą miałem na komputerze. Bałem się też, że mogą pojawić się dodatkowe powody, by mnie o coś oskarżyć, dlatego po prostu wszystko zabrałem. Wtedy zacząłem myśleć o przeprowadzce do innego kraju. Pojechałem do Kijowa, żeby zobaczyć, jak tam wygląda życie, perspektywy pracy i warunki życia – innymi słowy robiłem takie małe rozpoznanie.