Jesteśmy pod ogromną presją. Wielu ludzi już wyjechało z Białorusi, nie mogą tego wszystkiego znieść, a ja boję się, że niedługo mogę się poddać. W Mińsku nie ma już miejsca, gdzie czułabym się bezpiecznie.
Ale są ludzie, którzy wciąż wychodzą na ulice – to jest ważny czynnik, który bardzo pomaga moralnie. Po śmierci Ramana Bandarenki zrobiło się naprawdę przerażająco. Nie chce się wierzyć, że człowiek może być zabity przez jakichś bandytów na własnym podwórku. Po czymś takim zastanawiasz się, czy w dzień wolny w ogóle powinieneś wychodzić z domu.
Marsze, flagi w oknach, murale i wstążki na podwórkach to symbole, które pomagają przetrwać ten trudny okres represji na Białorusi. Władza też to rozumie, dlatego strzelają w okna domów, biją i poniżają ludzi. Myślą, że jeśli będą to wszystko ukrywać, ludzie stracą nadzieję. Ale my już wygraliśmy, bo zwycięstwo jest w głowach, w poczuciu, że nigdy nie pogodzimy się z tym reżimem, że jest nas więcej.