„Po drugiej stronie granicy" – cykl fotografii o Białorusinach w Rosji
Ludzie, którzy wyjechali z powodu miłości, kariery lub z bezradności
„Po drugiej stronie granicy" – cykl fotografii o Białorusinach w Rosji
Ludzie, którzy wyjechali z powodu miłości, kariery lub z bezradności
Dmitrij Jermakow, fotoreporter z Rosji, nigdy nie był na Białorusi. Przed wydarzeniami z lata 2020 roku kraj ten wydawał mu się rajem, małym „rezerwatem", w którym nadal panują zasady życia rodem z ZSRR: ludziom nie w głowach zmienianie świata, żyją spokojnie, nie głodują.

Jednak protesty przeciwko kolejnym „wyborom" Łukaszenki zupełnie zmieniły pogląd fotografa na Białoruś. Dmitrij podziwia świadomość obywatelską i odwagę Białorusinów, jednocześnie jest oburzony tym, jak wobec protestujących postępuje milicja. Na myśl nasuwają się analogiczne obrazki z jego ojczyzny. Na duchu podniósł go fakt, że białoruski protest to ruch pokojowo nastawionych, inteligentnych, w większości młodych ludzi. Wielu z nich już opuściło swoją ojczyznę lub poważnie myśli o przeprowadzce z powodu działań organów ścigania i władz.

W cyklu „Po drugiej stronie granicy" Dmitrij Jermakow opowiada historie Białorusinów, którzy wyjechali z kraju na długo przed protestami sierpnia 2020 roku. To próba sprawdzenia, czy poziom życia na Białorusi jest rzeczywiście tak wysoki, jak to przedstawiają białoruskie media państwowe.
Dokumentalista z Rosji
Byłem zafascynowany ludźmi, których poznałam. To nie było tylko fotografowanie, ale żywa i fascynująca rozmowa. Poziom erudycji, rozsądku, zrozumienia współczesnego życia… Mam nadzieję, że taka sama świadomość obywatelska dojrzeje również w Rosji.

Dmitrij Jermakow
Dokumentalista z Rosji ​
Byłem zafascynowany ludźmi, których poznałam. To nie było tylko fotografowanie, ale żywa i fascynująca rozmowa. Poziom erudycji, rozsądku, zrozumienia współczesnego życia… Mam nadzieję, że taka sama świadomość obywatelska dojrzeje również w Rosji.

Mikita Ilinczuk
Dramaturg
Kiedy znalazłem się na demonstracji opozycji, w wieku 17 lat, na własnej skórze doświadczyłem, czym jest władza Łukaszenki. To był pokojowy protest, a ja byłem umówiony z dziewczyną w pobliżu. Pamiętam, że demonstrantów zatrzymywano z użyciem siły. Nie byłem przygotowany na taki obrót spraw, nie wziąłem ze sobą dokumentów – w ogóle ich wtedy ze sobą nie nosiłem, wierząc, że żyję w bezpiecznym kraju. Jak się okazało, było inaczej.
Kiedy znalazłem się na demonstracji opozycji, w wieku 17 lat, na własnej skórze doświadczyłem, czym jest władza Łukaszenki. To był pokojowy protest, a ja byłem umówiony z dziewczyną w pobliżu. Pamiętam, że demonstrantów zatrzymywano z użyciem siły. Nie byłem przygotowany na taki obrót spraw, nie wziąłem ze sobą dokumentów – w ogóle ich wtedy ze sobą nie nosiłem, wierząc, że żyję w bezpiecznym kraju. Jak się okazało, było inaczej.
Pojechałem do Rosji, aby zdobyć wykształcenie. Zacząłem studia na wydziale reżyserii Rosyjskiego Uniwersytetu Sztuki Teatralnej. W Moskwie ważne jest, aby znaleźć własną bańkę, w której możesz istnieć, wtedy miasto cię zaakceptuje. Dla mnie tą bańką jest sfera sztuki i jak na razie jest mi tu dobrze.

Nie mógłbym pracować w państwowej instytucji na Białorusi, bo to stoi w sprzeczności z moimi umiejętnościami, pomysłami. Wynagrodzenie na Białorusi jest kilkakrotnie niższe niż w Moskwie, ale to nie jest decydujący czynnik. Najważniejsze są możliwości twórczej samorealizacji. Jeśli na Białorusi znajdzie się dla mnie praca, to będę tam żyć.



Hania Szczamalowa
Projektantka, wnuczka znanego białoruskiego artysty Leanida Szczamalowa
Po studiach szukałam pracy w Mińsku. Wtedy natknęłam się na ogłoszenie pracy w Moskwie. Byłam bardzo podekscytowana aplikacją na to stanowisko, choć nie robiłam sobie nadziei. Ale rozmowa kwalifikacyjna przebiegła pomyślnie i w 2014 roku przeprowadziłam się do Moskwy. Absolutnie niczego nie żałuję, a wraz z pojawieniem się nowych przyjaciół zakochałam się w Moskwie.

Cała moja rodzina została na Białorusi. Kiedyś bywałam tam częściej, teraz z powodu pandemii coraz rzadziej. Wszyscy są przeciwko reżimowi Łukaszenki. Myślę, że na Białorusi trudno byłoby mi się rozwijać zawodowo i na pewno nie osiągnęłabym takiego sukcesu, jakim mogę się cieszyć teraz. W Rosji nie wszystko jest idealne, ale korupcja i biurokracja na Białorusi jest jeszcze większa. Nie chciałabym tam wracać.
Po studiach szukałam pracy w Mińsku. Wtedy natknęłam się na ogłoszenie pracy w Moskwie. Byłam bardzo podekscytowana aplikacją na to stanowisko, choć nie robiłam sobie nadziei. Ale rozmowa kwalifikacyjna przebiegła pomyślnie i w 2014 roku przeprowadziłam się do Moskwy. Absolutnie niczego nie żałuję, a wraz z pojawieniem się nowych przyjaciół zakochałam się w Moskwie.

Cała moja rodzina została na Białorusi. Kiedyś bywałam tam częściej, teraz z powodu pandemii coraz rzadziej. Wszyscy są przeciwko reżimowi Łukaszenki. Myślę, że na Białorusi trudno byłoby mi się rozwijać zawodowo i na pewno nie osiągnęłabym takiego sukcesu, jakim mogę się cieszyć teraz. W Rosji nie wszystko jest idealne, ale korupcja i biurokracja na Białorusi jest jeszcze większa. Nie chciałabym tam wracać.

Alaksandr Wieczar
Biolog
Na początku lat 90. zaangażowałem się w działania Białoruskiego Frontu Narodowego i dobrze znałem pierwszego przywódcę Białorusi Stanisława Szuszkiewicza. Przez moją działalność byłem więziony, ale udało mi się wyjść na wolność i wyjechałem do Stanów, gdzie otrzymałem azyl polityczny.

Mieszkałem w kilku miastach od Houston aż po Kalifornię, ale wyjechałem ze Stanów z powodów rodzinnych. Moja żona pochodzi z Moskwy i jej córka chciała studiować w Moskwie. Uznałem, że tam też mogę prowadzić swoje badania i zgodziłem się na przeprowadzkę.
Na początku lat 90. zaangażowałem się w działania Białoruskiego Frontu Narodowego i dobrze znałem pierwszego przywódcę Białorusi Stanisława Szuszkiewicza. Przez moją działalność byłem więziony, ale udało mi się wyjść na wolność i wyjechałem do Stanów, gdzie otrzymałem azyl polityczny.

Mieszkałem w kilku miastach od Houston aż po Kalifornię, ale wyjechałem ze Stanów z powodów rodzinnych. Moja żona pochodzi z Moskwy i jej córka chciała studiować w Moskwie. Uznałem, że tam też mogę prowadzić swoje badania i zgodziłem się na przeprowadzkę.
Chcę pomóc mojej ojczyźnie i jestem gotów wrócić, by organizować różne projekty naukowe. Nie jestem jednak pewien, czy byłbym teraz potrzebny na Białorusi. Oczywiście martwię się o kraj i ludzi. To okropne, gdy kobiety są porównywane do bydła przez ludzi zajmujących wysokie państwowe urzędy. Nie chcę, aby ktokolwiek nazywał Białorusinów „narodkiem". Mam nadzieję, że wkrótce coś się zmieni. Ale nadal obawiam się, że nawet najbardziej demokratyczny przywódca Białorusi może ostatecznie zamienić się w dyktatora. Przykładów takiej zmiany jest wiele.


Jana Nowikawa
Menedżerka ryzyka w branży IT
Miałam możliwość wyjazdu z Białorusi, na przykład do Ameryki. Ale nie odważyłam się. Po pierwsze ze względu na moją rodzinę, a po drugie kochałam swój kraj, nadal w niego wierzę. Poza tym wiedziałam, że być może moja sytuacja finansowa będzie w Stanach o wiele lepsza, ale status społeczny już niekoniecznie. Ważne było dla mnie ukończenie studiów, a w Ameryce musiałabym zaczynać wszystko od zera.

W Mińsku miałam swój zespół jazzowy, chodziłam na lekcje tanga, natomiast z pracą nie było najlepiej. Dopiero po rozwodzie zdecydowałam się na wyjazd do Rosji do pracy, żeby zacząć wszystko od nowa. Studiowałam w Moskwie, miasto nie do końca mi się spodobało. Ale z czasem przyzwyczaiłam się do wszystkiego: teraz życie jest tu wygodniejsze, ludzie się zmienili.
Mój mąż jest Rosjaninem. Żartuję, że pożegnałam się z moim marzeniem, by wyjść za mąż za prawdziwego Białorusina i urodzić mu Białorusinkę. Oczywiście nie żałuję, że się tu przeprowadziłam, ale nie wykluczam też, że kiedyś wrócę do domu z rodziną. W Rosji, tak samo jak na Białorusi, prawa człowieka nie są respektowane. Ale to tam jest mój dom. Uważam również, że Białoruś jest jednym z najbardziej komfortowych krajów dla dzieci. Chciałabym tam wychować swoje dzieci.
Mój mąż jest Rosjaninem. Żartuję, że pożegnałam się z moim marzeniem, by wyjść za mąż za prawdziwego Białorusina i urodzić mu Białorusinkę. Oczywiście nie żałuję, że się tu przeprowadziłam, ale nie wykluczam też, że kiedyś wrócę do domu z rodziną. W Rosji, tak samo jak na Białorusi, prawa człowieka nie są respektowane. Ale to tam jest mój dom. Uważam również, że Białoruś jest jednym z najbardziej komfortowych krajów dla dzieci. Chciałabym tam wychować swoje dzieci.

Tacciana Sankiewicz
Sekretarka
Wiele lat przepracowałam w instytucjach państwowych. Ale w pewnym momencie, z powodu skąpego finansowania tego sektora, utrzymanie się z tamtej pracy stało się absolutnie niemożliwe. Białoruska stabilność, o której wszyscy mówią, to tylko pozory. Dlatego nie żałuję, że wyjechałam.
Wiele lat przepracowałam w instytucjach państwowych. Ale w pewnym momencie, z powodu skąpego finansowania tego sektora, utrzymanie się z tamtej pracy stało się absolutnie niemożliwe. Białoruska stabilność, o której wszyscy mówią, to tylko pozory. Dlatego nie żałuję, że wyjechałam.
Mój syn urodził się dzień przed wyborem Łukaszenki na prezydenta. Całe jego życie upłynęło pod rządami jednego prezydenta. Tak się złożyło, że teraz pracuje w strukturach władzy. Trudno jest mi z nim rozmawiać o tym, co dzieje się w kraju. Gdy tylko rozmowa zahacza o te tematy, proszę go, aby nie kontynuował albo się rozłączam. Władze robią ludziom pranie mózgu, nastawiają przeciwko sobie bliskich i przyjaciół.


Alaksiej Witalisau
Inżynier systemów monitoringu
O Białorusi krąży wiele mitów. Chyba najbardziej znany jest ten o czystości w kraju, którą rzekomo zaprowadził Łukaszenka. Ale to jest zasługa ludzi, a nie władz. Kolejnym mitem są zakłady pracy i terminowe wynagrodzenia. Ale to tylko ładny obrazek „rezerwatu", w którym przetrwały resztki ZSRR. Kolejnym mitem jest brak oligarchów. Wszystkie ważne sektory są zarządzane przez rodzinę Łukaszenki i bliskie mu osoby.

Jednak powodem mojej przeprowadzki była rodzina i praca. Na Białorusi nie było żadnych perspektyw. Chodziło tu między innymi o tempo rozwoju tego kraju. Dlatego też w tamtym czasie moja żona i ja pomyśleliśmy, że Moskwa może stać się dla nas trampoliną do dalszej podróży za granicę. Ale przyzwyczailiśmy się do życia tutaj i osiedliśmy na stałe. Nie planujemy powrotu na Białoruś.
O Białorusi krąży wiele mitów. Chyba najbardziej znany jest ten o czystości w kraju, którą rzekomo zaprowadził Łukaszenka. Ale to jest zasługa ludzi, a nie władz. Kolejnym mitem są zakłady pracy i terminowe wynagrodzenia. Ale to tylko ładny obrazek „rezerwatu", w którym przetrwały resztki ZSRR. Kolejnym mitem jest brak oligarchów. Wszystkie ważne sektory są zarządzane przez rodzinę Łukaszenki i bliskie mu osoby.

Jednak powodem mojej przeprowadzki była rodzina i praca. Na Białorusi nie było żadnych perspektyw. Chodziło tu między innymi o tempo rozwoju tego kraju. Dlatego też w tamtym czasie moja żona i ja pomyśleliśmy, że Moskwa może stać się dla nas trampoliną do dalszej podróży za granicę. Ale przyzwyczailiśmy się do życia tutaj i osiedliśmy na stałe. Nie planujemy powrotu na Białoruś.

Alena Ledak
Przedstawicielka firmy farmaceutycznej
Pewnego razu spontanicznie pojechałam do Moskwy, by pozwiedzać i pomyśleć, co dalej po zmianie pracy. Ale przyjaciel namówił mnie, żebym została i postanowiłam znaleźć tu pracę. Moje CV zrobiło wrażenie i przyjęłam ofertę pracy w zagranicznej firmie.

Jestem w Moskwie nie tylko ze względu na pieniądze, ale również z powodu możliwości rozwoju zawodowego. Na Białorusi moi znajomi nadal pracują na tych samych stanowiskach z taką samą pensją, co ja jeszcze w 2009 roku. Moi bracia mieszkają w Polsce, ale ja nie chcę tam jechać, bo nie znam języka. Chociaż w mojej pracy najważniejszy nie jest nawet język, ale zrozumienie mentalności. Dlatego w Moskwie czuję się jak w domu. Moim zdaniem należy mieszkać tam, gdzie są większe możliwości rozwoju.
Pewnego razu spontanicznie pojechałam do Moskwy, by pozwiedzać i pomyśleć, co dalej po zmianie pracy. Ale przyjaciel namówił mnie, żebym została i postanowiłam znaleźć tu pracę. Moje CV zrobiło wrażenie i przyjęłam ofertę pracy w zagranicznej firmie.

Jestem w Moskwie nie tylko ze względu na pieniądze, ale również z powodu możliwości rozwoju zawodowego. Na Białorusi moi znajomi nadal pracują na tych samych stanowiskach z taką samą pensją, co ja jeszcze w 2009 roku. Moi bracia mieszkają w Polsce, ale ja nie chcę tam jechać, bo nie znam języka. Chociaż w mojej pracy najważniejszy nie jest nawet język, ale zrozumienie mentalności. Dlatego w Moskwie czuję się jak w domu. Moim zdaniem należy mieszkać tam, gdzie są większe możliwości rozwoju.

Aksana Krywastanienka
Psycholog, muzyk
Mój ojciec zostawił rodzinę i wyjechał do Rosji, do Sierpuchowa. Po siedmiu latach ponownie nawiązaliśmy kontakt i przyjechałam do Sierpuchowa na ślub przyrodniej siostry, gdzie poznałam mojego przyszłego męża. Zamieszkałam z nim.
Na Białorusi są problemy z twórczą samorealizacją. Nie ma tu rynku sztuki. Nie jest więc możliwe, by mój przyszły mąż, muzyk, spełniał się w kraju, w którym sztuka współczesna jest jeszcze w powijakach.
Na Białorusi są problemy z twórczą samorealizacją. Nie ma tu rynku sztuki. Nie jest więc możliwe, by mój przyszły mąż, muzyk, spełniał się w kraju, w którym sztuka współczesna jest jeszcze w powijakach.
Podczas protestów aresztowano moich przyjaciół z Mińska. Ci z nich, którzy byli w więzieniu, opowiedzieli o tym doświadczeniu, ciężko było słuchać tych historii. Bardzo to przeżywam i wciąż mam nadzieję, że wszystko rozwiąże się bez jeszcze większego rozlewu krwi.

Tęsknię za domem, za Mińskiem, za rodziną. Moskwa jest szczególnym miastem i aby prowadzić harmonijne życie w takiej metropolii, trzeba mieć naprawdę silny kręgosłup moralny. Najwspanialsi są tutaj ludzie. Dzięki nim udało mi się zaakceptować to miejsce.


Uładzimir Kazłou
Dziennikarz, pisarz
W 1999 roku wróciłem na Białoruś z Ameryki, gdzie studiowałam dziennikarstwo i pracowałem. Właśnie upłynęła pierwsza i, zdaniem wielu, jedyna legalna kadencja Łukaszenki. Dlatego my, dziennikarze, zwracaliśmy się do niego tylko po imieniu i nazwisku, nie uznając w ten sposób jego statusu politycznego. Zaczęto wywierać na nas presję, odebrano nam możliwość zabierania głosu publicznie, jak to powinno być w dziennikarstwie. Wtedy zdałem sobie sprawę, że praca jako niezależny dziennikarz w białoruskich mediach jest niemożliwa. To był powód przeprowadzki, a mój dobry angielski dawał mi świetne perspektywy zawodowe.
W 1999 roku wróciłem na Białoruś z Ameryki, gdzie studiowałam dziennikarstwo i pracowałem. Właśnie upłynęła pierwsza i, zdaniem wielu, jedyna legalna kadencja Łukaszenki. Dlatego my, dziennikarze, zwracaliśmy się do niego tylko po imieniu i nazwisku, nie uznając w ten sposób jego statusu politycznego. Zaczęto wywierać na nas presję, odebrano nam możliwość zabierania głosu publicznie, jak to powinno być w dziennikarstwie. Wtedy zdałem sobie sprawę, że praca jako niezależny dziennikarz w białoruskich mediach jest niemożliwa. To był powód przeprowadzki, a mój dobry angielski dawał mi świetne perspektywy zawodowe.