— Zaczęłam fotografować panią Ninę pod koniec sierpnia 2020 roku, podczas największych protestów w historii Białorusi. Dobrze pamiętam 29 sierpnia, kiedy pierwszy raz umówiłam się z nią na całodzienny spacer. Spotkałyśmy się na Placu Zwycięstwa podczas marszu kobiet. Nina spędziła w otoczeniu ludzi jakieś pięć minut, a następnie odważnie wyszła z flagą na pustą jezdnię. Wszyscy na chwilę zamilkli, a potem zaczęli bić brawo. Kilka kobiet poszło za nią. Podeszli do nas OMON-owcy, ale szybko się wycofali, bo zorientowali się, że jest ich dużo mniej, — mówi Tacciana.
Obserwowałam wszystko z boku, nie podeszłam bliżej. Na początku wydawało się to niebezpieczne – pani Nina przyciąga sporo uwagi. Ale wtedy zdałam sobie sprawę, że najbezpieczniej jest właśnie blisko niej. Bahinską zawsze otaczają ludzie, a mundurowi nie zatrzymywali tych, którzy szli obok niej. Niestety sytuacja szybko się zmieniła – zaczęli zatrzymywać się nawet za to, że ktoś robił sobie z nią zdjęcie.