„Pokazuję światu, przez co przechodzą Białorusini"
Specjalny reportaż Biełsatu o życiu Swiatłany Cichanouskiej rok po zgłoszeniu jej kandydatury w wyborach prezydenckich na Białorusi
„Pokazuję światu, przez co przechodzą Białorusini"
Specjalny reportaż Biełsatu o życiu Swiatłany Cichanouskiej po zgłoszeniu jej kandydatury w wyborach prezydenckich na Białorusi
Rok temu Swiatłana Cichanouskaja została kandydatką na prezydenta Białorusi. To wydarzenie zmieniło życie nie tylko Swiatłany, jej dzieci i bliskich, ale także tysięcy Białorusinów. Zespół Belsat.eu – dziennikarka Sasza Alter i fotografka Alisa Hanczar, która uwieczniała na zdjęciach kampanię prezydencką Cichanouskiej, rozmawiały ze Swiatłaną o jej życiu i pracy na emigracji, a także przyjrzały się funkcjonowaniu jej sztabu w Wilnie.
Rok temu Swiatłana Cichanouskaja została kandydatką na prezydenta Białorusi. To wydarzenie zmieniło życie nie tylko Swiatłany, jej dzieci i bliskich, ale także tysięcy Białorusinów. Zespół Belsat.eu – dziennikarka Sasza Alter i fotografka Alisa Hanczar, która uwieczniała na zdjęciach kampanię prezydencką Cichanouskiej, rozmawiały ze Swiatłaną o jej życiu i pracy na emigracji, a także przyjrzały się funkcjonowaniu jej sztabu w Wilnie.
– Owsianka to szczególny przypadek. Można ją lubić, można nie lubić. Mi jest zupełnie obojętna, choć to dość dziwne śniadanie – mówi Swiatłana Cichanouskaja i uśmiecha się.

Rozmawiamy w gabinecie, który wielokrotnie można było zobaczyć na filmach udostępnianych na jej kanale w Telegramie. Za plecami Swiatłany wisi duża, ręcznie robiona biało-czerwono-biała flaga, za oknem jest szaro, a dźwięki deszczu zostają uwiecznione w tle nagrania na dyktafon. Uzgodniłyśmy, że nie będziemy rozmawiać o polityce.

– Porozmawiajmy o tym, czego nie widać. Kontynuując wątek śniadaniowy. Co Swiatłana Cichanouskaja gotuje na pierwszy posiłek?

– Gotuję? To za dużo powiedziane! Zazwyczaj jest to coś banalnego: herbata i kanapka – to, co jest w lodówce. Ludzie przecież są leniwi, wolą pospać jeszcze przez 15 minut niż zjeść. Ja też należę do tej grupy. Czasami nie mam czasu zjeść śniadania i dopiero w biurze „nadrabiam zaległości" przy herbacie lub kawie. Za kawą nie przepadam, ale piję, bo mnie pobudza.
Rok temu Alisa Hanczar zrobiła Swiatłanie Cichanouskiej zdjęcia, które pojawiły się w jej pierwszym wywiadzie dla Biełsatu. W pracy Alisie towarzyszyła wtedy dziennikarka Kacia Andrejewa, która obecnie przebywa w więzieniu.
Spotkałyśmy się na placu przy stacji metra Park Czeluskińców w Mińsku. Swiatłana wyglądała jak zwyczajna kobieta – była w lekkiej bluzce i w białych butach sportowych. Oceniałam ją z „dziewczyńskiego" punktu widzenia: piękne brwi i czarne gęste rzęsy, ładne usta. Ma makijaż? Nie, zupełnie nie.

Swiatłana nie wiedziała wtedy zbyt wiele o polityce, choć tym zajmował się jej mąż. Oto, co powiedziała w wywiadzie rok temu.

– Jeśli Pani kandydatura nie zostanie zaakceptowana, to co powinni zrobić ludzie, którym Pani kampania wyborcza dała nadzieję na zmianę?

– A na co oni liczyli? Że zostanę zarejestrowana? Nawet nie wiem, czy powinno się głosować, czy też nie. Może Siarhiej napisze mi w liście, co mam robić. Albo doradcy Siarhieja zdecydują się poprzeć innego kandydata. Chcę po prostu znowu być tylko żoną i matką. Mam nadzieję, że nie będę musiała podejmować żadnych odpowiedzialnych decyzji.

Zapadła mi w pamięć bijąca od niej wewnętrzna siła. Wtedy pomyślałam, że takie właśnie były kobiety, które jechały do swoich mężów na Syberię, na zsyłkę. Przestronne pomieszczenie w Wilnie z dużym stołem konferencyjnym i mapami świata trudno nazwać miejscem zsyłki. Ale Litwa nie jest domem dla Swiatłany Cichanouskiej. I to się czuje.
O sprawach osobistych
Poranek Swiatłany Cichanouskiej zaczyna się o 6:30. Przygotowanie do pracy zajmuje półtorej godziny a o 8 trzeba już obudzić dzieci. Starszy syn – Karniej, wstaje sam, ale pięcioletnia Ahnija nie lubi wcześnie wstawać. Dużo „buziaków, przytulania i łaskotek".

– Jesteś moją bułeczką? Nie! Jesteś moim placuszkiem? Nie-e! Jesteś moim koralikiem? Nie-e! Mamo! Tak się bawimy, żeby poranek nie zaczynał się płaczu. Z dziećmi dobrze sobie radzę, prawie nigdy się nie kłócimy. Czasem, gdy Ahnija nie słucha, liczę: jeden, dwa… A ona ucieka i robi to, o co ją prosiłam.
Co się stanie, jeśli policzę do trzech? Nie wiem – nigdy nie doliczyłyśmy aż do trzech!
Swiatłana mówi, że jest zadowolona z posiłków w szkole Karnieja i przedszkolu Ahnii. I przyznaje, że to pewnie dlatego pozwala dzieciom jeść na śniadanie płatki czekoladowe z mlekiem.

– Czytelnicy pewnie powiedzą, że jestem złą matką, skoro pozwalam na takie śniadanie. Ale jestem spokojna, bo wiem, że jedzenie w przedszkolu jest zdrowe. Dzieci otrzymują też w ramach przekąski suszone owoce i ciasteczka bez cukru. Żadnej czekolady. Zamiast niej – marchewka i warzywa. Bardzo podoba mi się takie podejście do odżywiania.

Cieszę się również, że mój syn poznaje nowy format edukacji. To nie znaczy, że białoruscy nauczyciele są źli. Niestety, nasz system jest tak skonstruowany, że nauczyciel poświęca na nauczanie mniej czasu niż na wypełnianie tej masy papierów czy pisania niekończących się raportów. Z powodu nawału pracy nie ma czasu dla dzieci. Jest program i masz się go trzymać. Nie ma miejsca na kreatywność. Podoba mi się podejście, w którym szkoła wiąże się z okazją do nauczenia się czegoś nowego, a nie z otrzymywaniem jedynek za niewiedzę.
Trochę wstyd, że nie jestem aktywnie zaangażowana w proces uczenia się mojego syna. Ale może tak będzie najlepiej. Na Białorusi byłam bardzo opiekuńcza w stosunku do Karnieja, ciągle pomagałam mu w lekcjach, ale tutaj on sam odpowiada za swoje obowiązki.

– Czy dzieci pytają o Siarhieja?

– Syn wie, że tata siedzi w więzieniu, bo walczy z karaluchem Łukaszenką. Ahnija przyzwyczaiła się, że tata wyjeżdża służbowo, ale zawsze przekazywał prezenty urodzinowe i noworoczne. Pewnego dnia Karniej nie wytrzymał i powiedział: „Tata nie jest w podróży służbowej, tata jest w więzieniu". „Tata jest w więzieniu? Kiedy on przyjdzie?" – Pięciolatka nie rozumie, co to jest więzienie. Może to nazwa jakiegoś miasta. Nie wiem, być może brat już jej to wyjaśnił. Ale uważam, że to niepotrzebne zmartwienia dla dziecka.
W trakcie rozmowy Swiatłana szuka w telefonie zdjęcia ściany z pracami Ahnii. Dziewczynka codziennie rysuje tatę z całą rodziną. Pytam, czy Swiatłana myśli o zapisaniu jej na zajęcia plastyczne.

– Sama bym ją na nie woziła, ale jak na razie mam czas tylko na to, by przyjść i objąć ją przed snem, a w sobotę trochę dłużej poleżeć w łóżku i się poprzytulać.
Kiedy zadają mi tak osobiste pytania, zawsze myślę, że nie ma sensu rozmawiać o osobistych sprawach. Musimy mówić o Białorusi, o tych, którzy są w więzieniach, o rodzinach więźniów politycznych. Ciągle żyję z takim dysonansem i wciąż analizuję jak i co mówię. Trzeba prawidłowo formułować myśli, bo ludzie mogą się przyczepić – czepiają się każdego słowa i traktują to jako powód do ataków, które nigdy nie ustają.
– Czyli komentarze propagandzistów Panią ranią?

– Nauczyłam się już abstrahować od wszystkiego. Jednak nie jest przyjemnie słyszeć sarkastyczne „Ale się wystroiła". Uważam, że przyjście na spotkanie z Merkel w dżinsach byłoby co najmniej nie na miejscu. Dlatego cieszę się, że mam stylistkę. Tacciana pomogła mi skompletować garderobę, w czasie, gdy właściwie nie było na to pieniędzy. Do dziś nie wiem, kto darował mi ubrania na moje pierwsze wyjazdy i spotkania.
Wychodzimy z biura Cichanouskiej i spotykamy się z Hanną Krasuliną, rzeczniczką prasową Cichanouskiej. W każdym biurze, gdzie pracuje sztab, biurko Hanny znajduje się zawsze naprzeciwko lub obok drzwi gabinetu Swiatłany. Na biurku, jak na większości biurek, są tylko najpotrzebniejsze rzeczy: laptop, papiery z notatkami, biało-czerwono-biała blaga i… karton. „Jest stary, ale przydaje się jako podstawka dla laptopa podczas konferencji wideo" – uśmiecha się Hanna. Po wyjeździe Cichanouskiej do Wilna to właśnie Krasulina znalazła się na pierwszej linii frontu w kwestii informacji – przez jej numer odbywał się kontakt z Cichanouską.

– Co innego, kiedy ludzie proszą o pomoc, a co innego, kiedy dzwonią z wyzwiskami, przekleństwami i pijackim majaczeniem. A ile było prób włamania się do moich mediów społecznościowych i poczty elektronicznej!

– I jak się żyje będąc ciągle atakowaną?

– Świetnie! To sprawia, że człowiek czuje się ważny i potrzebny. Tak naprawdę, to wszystko bardziej dodaje energii niż irytuje. Nauczyłam się przełączać mój telefon na tryb samolotowy w nocy. Szczerze mówiąc, pomaga logika. Jeśli przeszkadzasz władzy, to znaczy, że dobrze wykonujesz swoją pracę. Nie pozwalam porwać się emocjom i potrafię przejrzeć ludzi, także dziennikarzy. Rzadko popełniam błędy w kontaktach z ludźmi i z reguły już wiem, czego się spodziewać. Swiatłana też nauczyła się też „rozpracowywać" dziennikarzy, a oni nawet się nie domyślają, myślą, że to oni ją przejrzeli, a tak naprawdę to przejrzała ich.
– Pracuje Pani ze Swiatłaną już od roku. Jaka jest jako osoba?

– Jest silna. Rzetelna. I zorientowana na cel. Nigdy się nie spóźnia, trzyma się planu. Pewnego razu zdenerwowała się i wyszła z biura ze słowami: „Tak? To zróbcie to sami, beze mnie". W ciągu godziny miał się odbyć wywiad. Zdenerwowałam się, nie wiedziałam, co robić… Ale dokładnie godzinę później Swiatłana była już na miejscu i rozmawiała z dziennikarzami. Wie, jaka odpowiedzialność spoczywa na jej barkach i szczegółowo zagłębia się we wszystko, co robi.
Specjaliści od przesłuchań, którzy schwytali Swiatłanę w budynku Centralnej Komisji Wyborczej, byli pewni, że ją złamali. Ale gdyby zapoznali się z jej biografią, wiedzieliby, że Cichanouskaja to bardzo wytrwała osoba. Przykładem tego jest historia powrotu do zdrowia jej syna [syn Cichanouskiej miał problemy ze słuchem – belsat.eu]. Rehabilitacja dziecka w naszym kraju jest zadaniem niemal niewykonalnym. Nie lubię, gdy ktoś mówi o niej: „Gospodyni domowa, co ona może wiedzieć?". Podwładni Łukaszenki nie mogą nawet pomarzyć o takich wynikach pracy, jakie osiągnęła Swiatłana. Dziecko uczy się w normalnej szkole i mówi w taki sposób, że można pomyśleć, że nie ma żadnych problemów. Myślę, że teraz zrozumieli swój błąd.
– A jak Swiatłana zareagowała na sytuację w CKW?

– Ja zobaczyłam jej reakcję dopiero kilka dni później. Swiatłana była w szoku i nie mogła mówić. Właściwie zrobili jej to samo, co zrobili Ramanczukowi w 2010 roku [Jarosław Ramanczuk, kandydat w wyborach prezydenckich na Białorusi w 2010 roku również został zmuszony do wystąpienia z apelem przed kamerami – belsat.eu] – zmusili ją do nagrania wideo. Ale Białorusini w ciągu tych 10 lat bardzo się zmienili. A w CKW w sierpniu 2020 roku stała przed nimi zupełnie inna osoba. Swiatłana walczyła, kłóciła się z nim na temat tego, co czytać, a czego nie czytać przed kamerą. I udało się jej. Nie wiem, co się stało, dlaczego odpuścili. Najprawdopodobniej rolę odegrał tu typowy dla białoruskich władz lekceważący stosunek do kobiet. A Cichanouskaja nie tylko okazała się godną przeciwniczką, ale również wykazała się hartem ducha i siłą charakteru, których niejeden mężczyzna mógłby jej pozazdrościć. Mamy teraz taką liderkę… Jestem dumna!

Często pytają nas, co z zagranicy zrobiliśmy dla więźniów politycznych. Swiatłana odczuwa ból Białorusinów każdą komórką swojego ciała. W biurze nie ma żadnych uroczystości, żadnych imprez firmowych. Jeśli ktoś obchodzi urodziny, to pojawia się tylko jedno życzenie: żeby wszystkie następne urodziny obchodzić tylko w domu, na Białorusi. Nawet dobieranie ubrań Swiatłany na podróże i występy nie było czymś, co robiliśmy chętnie. Ale prezydent ma pewne obowiązku i musi godnie reprezentować swój kraj.

My znaleźliśmy się w Wilnie nie z własnej woli, nie z wyboru. Wielu ekspertów uważa, że nasz stan psychologiczny i emocjonalny stan nie jest prawidłowy. Ale nie możemy pracować inaczej, nie jesteśmy tu dla rozrywki.
W 2020 roku, na miesiąc przed wyborami, fotografka Alisa Hanczar ponownie fotografuje Swiatłanę Cichanouską. Tym razem podczas wydarzeń kampanii wyborczej.
W 2020 roku, na miesiąc przed wyborami, fotografka Alisa Hanczar ponownie fotografuje Swiatłanę Cichanouską. Tym razem podczas wydarzeń kampanii wyborczej.
Sztab wyborczy mieścił się na jednym z wyższych pięter centrum handlowego. W ciasnym gabinecie stało biurko i szafka. Pokój ten był później wielokrotnie pokazywany na propagandowych kanałach telewizyjnych – podobno już wtedy zainstalowano tam kamerę monitoringu.

Swiatłana Cichanouskaja jest już w kostiumie, na rękach ma mnóstwo białych bransoletek, a na nogach białe buty sportowe. To właśnie tego dnia powiedziała mediom, że musiała zrezygnować z pracy, aby zająć się domem i swoim starszym dzieckiem z niepełnosprawnością.
Po lewej stronie Swiatłany siedzi Hanna Krasulina, która, podobnie jak rok później, koordynuje nasze spotkanie.

Podczas zdjęć w Mińsku Hanna również miała wszystko pod kontrolą. Czułam nawet, że chroni Swiatłanę jak starsza siostra.

Po kolejnym wywiadzie Krasulina robi przerwę. Kandydatka na prezydenta wychodzi na korytarz, czekają tam młodzi ludzie:

– Swiatłana, mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie?

– A macie białe wstążki?
Po lewej stronie Swiatłany siedzi Hanna Krasulina, która, podobnie jak rok później, koordynuje nasze spotkanie.

Podczas zdjęć w Mińsku Hanna również miała wszystko pod kontrolą. Czułam nawet, że chroni Swiatłanę jak starsza siostra.

Po kolejnym wywiadzie Krasulina robi przerwę. Kandydatka na prezydenta wychodzi na korytarz, czekają tam młodzi ludzie:

– Swiatłana, mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie?

– A macie białe wstążki?
„Tak, to naprawdę ja, Swiatłana Cichanouskaja"
Do tematu wizerunku Swiatłany powracamy następnego dnia podczas krótkiej sesji zdjęciowej. Nawiązuję do zdjęcia z Rzymu, na którym Cichanouskaja pozuje w białych butach sportowych. Wielu użytkowników mediów społecznościowych aktywnie komentowało ten post – pisali, że zdjęcie to jest „idealną okładką albumu muzycznego".

– Być może to zdjęcie rzeczywiście idealnie nadaje się na okładkę płyty zespołu muzycznego, ale nie na zdjęcie polityka. Nie wiem, dlaczego zespół zdecydował się to opublikować.

– A czuje się Pani się olśniewająco?

– Czasami, w niektórych stylizacjach, odczuwam nutkę takiego uczucia. Ale na ogół to nie jest konieczne. Wewnętrznie też nie czuję się olśniewająco. Uważam, że kobieta powinna dobrze wyglądać, bez względu na to, czy zajmuje się polityką, czy nie. Nawet nuta seksualności, która przedstawiona jest ze smakiem i z taktem w rozsądny sposób nigdy nie zaszkodzi stylowi żadnej kobiety czy mężczyzny.
Rzeczywiście przyjemnie jest popatrzeć na europejskich polityków, z których wielu nawet w sile wieku wygląda dobrze. Dbają o swoje zdrowie. Ale proszę spojrzeć na naszych urzędników. Czy pamięta Pani twarze, które widzieliśmy na Ogólnobiałoruskim Zjeździe Ludowym? Tacy są nasi politycy. Najważniejsze jest dla nich swoje stanowisko i fakt posiadania władzy.
– Czy to znaczy, że przyzwyczaiła się Pani już do obcasów?

– Zaczynam się do nich przyzwyczajać, a nawet z nimi zaprzyjaźniać. Zawsze byłam przekonana, że ja i obcasy jesteśmy czymś nie do pogodzenia. Ale do wszystkiego można się przyzwyczaić.
Swiatłana nadal pozuje w holu biura, a ochroniarze są o krok od niej. Jak mówi Maryja Maroz, która mieszka w tym samym budynku, co Cichanouskaja, wszyscy już zdążyli przyzwyczaić się do ochroniarzy, ale czasami nadal bywa niezręcznie. Zwłaszcza, gdy trzeba iść do sklepu, dodaje Cichanouskaja.

– Jak my, kobiety, robimy zakupy? Musimy trochę postać, porozmyślać, potrzymać w rękach… A tutaj wciąż stoi ochrona i przed nimi jest jakoś niezręcznie. Dlatego Masza Maroz wyręcza mnie zakupach, pracach w domu, a często nawet przy dzieciach. Nasze rodziny bardzo zżyły się z powodu tych wszystkich wydarzeń i przeprowadzki. A jeśli ja decyduję się wyjść do sklepu, to tylko wtedy, kiedy wiem na pewno, co i gdzie muszę kupić, na przykład dla dzieci. Ale nawet w takich momentach w głowie słyszę: ja tu robię zakupy, a tam ludzie siedzą w więzieniu. To nie jest czas na to.

– Na Pani profilu na Instagramie często pojawiają się posty z apelami, by pisać listy do więźniów politycznych. Czy sama pisze Pani do kogoś?

– Te posty są naszym obowiązkowym działaniem, ważne jest, aby mówić o ludziach. Jeśli chodzi o moją korespondencję, to żaden z moich odręcznych listów do Maryi Kalesnikawej nie dotarł. E-maile i kartki urodzinowe też do niej nie docierały. Robią to celowo. Ludzie w więzieniach mają myśleć, że zapomniano o nich i nikt ich nie potrzebuje.
– Czy sama odpowiada Pani na wiadomości w Instagramie?

– Tak. Na początku czytałam komentarze i widziałam dużo błota. Tak bywa – wśród całego wsparcia czasami trafi się, że ktoś wylewa w komentarzach wiadro pomyj, a ja potem chodzę i myślę o tym cały dzień. Ale ludzi nie należy ignorować, więc czytam wszystkie wiadomości. Oczywiście, że dużo piszą. Można wyróżnić trzy główne typy wiadomości. Porady – co robię źle, co muszę zrobić. Wdzięczność i słowa wsparcia. I trzeci – prośby o pomoc. Zupełnie różne. Czasami jest to prośba o zwrócenie uwagi na rodzinę więźniów politycznych. I wtedy wyjaśniam, kto im pomaga – Wiasna, BYSOL czy zespół Strany dla Żyzni. Jeśli nie mogą pomóc te organizacje, to przekierowuję ich dalej i dzielę się moimi kontaktami. Czasami piszą, że się pobierają i byłoby im bardzo miło, gdybym przesłała im miłe słowo.

– Odpowiada im Pani?

– Oczywiście, nagrywam wideo. To pięć, dziesięć minut. Ludziom bardzo wiele radości przynosi coś tak prostego. „Czy to naprawdę Pani?". Potem nagrywam wiadomość głosową w odpowiedzi: „Tak, to naprawdę ja, Swiatłana Cichanouskaja". To niesamowite, że ludziom tak bardzo zależy, żeby ze mną rozmawiać. Jestem tą samą osobą, którą byłam wcześniej. Być może dlatego to wszystko jest dla mnie tak niesamowite.
Najdłużej wymieniałam się wiadomościami z 15-letnią dziewczynką z Mińska. Bardzo się boję, że ją urażę, jeśli przestanę odpowiadać. Mówi, że broni mnie przed kolegami z klasy. Ja jej tłumaczę, że powinna bronić swojego punktu widzenia i stanowiska, a nie punktu widzenia i stanowiska Swiatłany Cichanouskiej. Trochę dziecinne, ale od serca.
– Wiadomość o tym, że pojawiła się Pani na streamie blogera Fiadora „Sumkina" Astapowicza stała się informacją dnia. Jak Pani myśli, dlaczego?

– Nie sądziłam, że wywoła taką furorę! Prawdopodobnie dlatego, że nie mam wewnętrznego poczucia, że jestem kimś ważnym. Przyłączyłam się z czystej ludzkiej ciekawości. Od dłuższego czasu obserwuję Astapowicza z mojego prywatnego konta.

– Często Pani z niego korzysta? Kogo, oprócz Astapowicza, Pani obserwuje?

– Jest to konto prywatne, nie mam czasu z niego korzystać. Ale jeśli to Panią interesuje, możemy spojrzeć, co tu mam. Nauka angielskiego, Doktor Komarowskij, sekrety prawidłowego odżywiania się… Skąd to się wzięło? Nie wiem! [Śmiech]

– Czy to dlatego na biurku stoją te opakowania z witaminami?

– Dostałam taki prezent z funduszu solidarności medycznej jeszcze we wrześniu, ale ciągle o nich zapominam. Nie jestem zbyt zorganizowana pod względem zdrowotnym i nie mam czasu by zadbać o siebie. Dlatego opakowania są prawie pełne. Biorę witaminy, kiedy sobie o tym przypomnę. Kiedy ma się 15 minut na obiad, to nie da się zapamiętać, co pić przed posiłkiem, a co po nim. Najważniejsze, żeby mieć czas na jedzenie.
Podczas przygotowań do wizyty w siedzibie sztabu w Wilnie Alisa Hanczar miała pewne obawy. Mówi, że fotografowała już wcześniej prezydentów, ale teraz będzie to spotkanie z prezydentem jej własnego kraju. Oto jak opisuje to spotkanie.
Podczas przygotowań do wizyty w siedzibie sztabu w Wilnie Alisa Hanczar miała pewne obawy. Mówi, że fotografowała już wcześniej prezydentów, ale teraz będzie to spotkanie z prezydentem jej własnego kraju. Oto jak opisuje to spotkanie.
Czy trzeba trzymać się dress code'u? Chyba tak. Wzięłam marynarkę, drugą na zmianę pożyczyłam od koleżanki, kupiła nową bluzkę i białe buty sportowe.

I oto Swiatłana idzie korytarzem: proste plecy, zdecydowany krok, pewne spojrzenie, ładna marynarka. A gdzie białe buty sportowe?

Wchodzimy do biura, zaczyna się rozmowa. Na początku zachowuje się oficjalnie. Ale kiedy uświadamia sobie, że tak naprawdę nie będzie żadnych tematów politycznych, uśmiecha się swobodnie i mówi do nas „dziewczyny".

Kiedy rozmowa schodzi na temat więźniów politycznych i ich rodzin, Swiatłana z trudem powstrzymuje łzy i robi pauzę. Kolejna przerwa następuje przed odpowiedzią na pytania dotyczące jej pracy.
„Mam do ciebie szybkie pytanie, tylko trzy minuty"
Trzeciego dnia pracy w biurze okazuje się, że jest to najbardziej popularny i zwodniczy zwrot w tym miejscu. Aby porozmawiać z doradcą Cichanouskiej, Frankiem Wiaczorką, niemal siłą zabieramy go na obiad. Zazwyczaj jedzenie jest zamawiane do biura z dostawą, aby nie tracić czasu. Ale dla nas Wiaczorka robi wyjątek.

– Przywiozłeś coś z Mińska na pamiątkę domu? – pyta Alisa Hanczar, która dołącza do rozmowy.

– Kiedy na Białorusi zaczął się COVID, kupiłem duży komputer, żeby było wygodnie pracować. Kiedy zatrzymali Ihara Łosika, wiedziałem, że jestem następny. Połowę mojej walizki zajął właśnie ten komputer. Wystawała tylko nóżka. Owinąłem go taśmą i styropianem, żeby się nie zepsuł i nie rozbił.

A w ogóle, na pamiątkę wydarzeń w Mińsku w czerwcu, przygarnąłem czarnego kociaka. Dokładniej mówiąc, przekazano go w moje ręce w za symboliczne pieniądze w przejściu pod Rynkiem Kamarouskim. Teraz Sherlock jest już dużym kotem, ale mieszka w Mińsku u mojej przyjaciółki.
– Z powodu pandemii wiele mieszkań w Wilnie, które wcześniej były wynajmowane na doby, teraz są wynajmowane na miesiące. Większość członków sztabu mieszka w takich mieszkaniach, ponieważ nie ma trzeba wtedy podpisywać rocznego kontraktu. Tak więc w każdej chwili możecie opuścić to miejsce zakwaterowania i wrócić na Białoruś. A jak to wygląda u Ciebie? – kontynuuje Alisa.

– Wynająłem małe mieszkanie na Airbnb [serwis umożliwiający krótkoterminowy wynajem – belsat.eu], kiedy przyjechałam po raz pierwszy i jestem tam do dziś. Ale ogólnie rzecz biorąc, moje życie zmieniło się diametralnie. Bardzo mało czasu na sen, brak życia osobistego i… w ogóle brak życia [śmiech]. To jak niekończąca się wyborcza kampania – nie widać finału i człowiek znajduje się cały czas w stanie zawieszenia. Pierwsze miesiące tutaj były niesamowite. Mieliśmy poczucie, że od każdej decyzji zależy wszystko. Teraz przyzwyczailiśmy się do rytmu, ale nikt nie może sobie pozwolić na odpoczynek. Natychmiast pojawia się poczucie winy. Przez pewien czas miałem nawet syndrom oszusta. Ale odstawiając skromność na bok, uważam, że byłem we właściwym miejscu i we właściwym czasie. Miałem kontakty jeszcze z czasów studiów i podróży. Moje konto na Twitterze, od początku protestów na Białorusi zdobyło 50 tysięcy obserwatorów. Przez kilka miesięcy było to jedyne źródło informacji o wydarzeniach na Białorusi dla obcokrajowców. Dlatego „międzynarodówka" w centrali stała się dla mnie idealnym obszarem działań. Chociaż tak naprawdę muszę robić wszystko naraz.
– Rozmawialiśmy ze Swiatłaną o jej wystąpieniach w języku angielskim. Przyznała, że była zażenowana swoją „szkolną poprawnością". Jakie Ty masz zdanie na ten temat?

– Ona naprawdę stara się mówić bezbłędnie, czasem zwalnia, żeby wszyscy wszystko zrozumieli. Myślę, że Swiatłana to dla nas odkrycie. Jest jak gąbka: dużo słucha i zapamiętuje, nie udaje, że chce przejąć inicjatywę w rozmowie. Wszystko, co usłyszy na spotkaniu lub przypadkiem, w przyszłości może stać się pytaniem, dodatkową uwagą lub argumentem w rozmowie.
Wydaje mi się, że Swiatłana jest powodem, dla którego ludzie nadal pracują. Ona ma taką charyzmę... Nawet gdy jest zmęczona, dodaje energii.
Wydaje mi się, że Swiatłana jest powodem, dla którego ludzie nadal pracują. Ona ma taką charyzmę... Nawet gdy jest zmęczona, dodaje energii.
– A co z wypaleniem emocjonalnym? Jak sobie z tym radzisz?

– Niektórzy chodzą do psychologa, ja nie mam czasu ani prawa się frustrować. Kiedy ja wpadam w depresję, to samo dzieje się z Cichanouską. Ma to duży wpływ na pracę.
Bez prawa do „normalnego" życia
Podczas naszej wizyty w sztabie w siedzibie portalu TUT.BY ma miejsce przeszukanie i dochodzi do zatrzymań. Po kolejnym wywiadzie Cichanouskaja słucha uważnie i ze skupieniem, jakie zdanie mają na ten temat eksperci. W odpowiedzi na pytanie, czy chce zobaczyć tekst, Swiatłana mówi stanowczo: „Proszę pokazać". Słyszymy przeprosiny i słowa: „To wszystko na dzisiaj".

Poranek zaczyna się od rozmowy w windzie.

– Wczorajszy dzień był ciężki: dwa wywiady z rzędu, ta sytuacja z naszymi kolegami z TUT.BY, nagła reakcja. Jak się Pani czuje?

– Mój poranek często zaczyna się od poczucia uderzenia o dno. Włączam więc „Mury" czy piosenkę Pomidor/OFF poświęconą Ramanowi Bandarence – wszystkie utwory protestu, których słuchaliśmy rok temu – i nabieram energii. Czasami muzyka jest tym, co daje mi siłę, by wstać z łóżka. Jakkolwiek niefortunnie by to nie zabrzmiało, zmęczenie się u mnie skumulowało.
Swiatłana Cichanouskaja na spotkaniu z białoruską diasporą w Warszawie, Polska. 3 czerwca 2021 roku
Swiatłana Cichanouskaja na spotkaniu z białoruską diasporą w Warszawie, Polska. 3 czerwca 2021 roku
Rozumiem, że ludzie na Białorusi też są zmęczeni, boją się. Ale nie należy tracić ducha, więc nabieram sił, zamieniając złość w energię, która motywuje mnie do pracy.
– Sugerowano Pani, by ponownie wezwać ludzi na protesty uliczne?

– Doradców jest wielu. Z drugiej strony, zawsze pojawiają się pytania typu: „Na Białorusi wszystko jest już w porządku? Dlaczego przestaliście protestować?". A dokąd wzywać ludzi? Na rzeź? Muszę manewrować, mówić o tym, co się dzieje. Trudno słuchać propagandowych docinków typu: „Na czyj koszt podróżuje Cichanouskaja?". Albo: „Chodzi w obcasach po Rzymie, kiedy ludzie umierają w więzieniach". Tak, jakbym tego nie rozumiała i nie budziła się z myślami o tych ludziach. Ale co by się zmieniło, gdybym wrócił na Białoruś i trafiła za kraty?

To nas boli. Żyjemy z tym i myślimy, że inni robią to samo. Ale to nie jest tak. Jeśli nie będziemy mówić o naszym kraju, świat będzie żył dalej, jak gdyby nigdy nic. Dlatego organizujemy ogromną liczbę spotkań, apelujemy do polityków o pomoc o poruszanie kwestii Białorusi.
Kiedyś naiwnie sądziłam, że UE i USA widzą, co się tutaj dzieje. Czy naprawdę tak trudno jest nałożyć sankcje? Ale dopiero, gdy zgłębiłam ten temat, zdałam sobie sprawę, jak złożony i wieloaspektowy jest to proces.
Weźmy Grecję – to zupełnie inny świat. Mają swoje własne problemy. Aby ten kraj poparł decyzję o nałożeniu sankcji na Białoruś, trzeba odbyć około 20 spotkań z przedstawicielami wszystkich sił politycznych w kraju.

– Czy naprawdę odbyła Pani 20 spotkań w Grecji?

– Około 10-15. W podróży mój dzień pracy zaczyna się zazwyczaj o ósmej rano, czasami o siódmej, a kończy o 22-23 wieczorem. Spotkanie może trwać 10 minut lub półtorej godziny. Prezydent, premier, przedstawiciele partii, politycy, diaspora… Nie sposób w takich chwilach odsunąć na bok emocji. Jak można być spokojnym, kiedy mówi się o Mikicie Załatarowie [17-latek skazany na pięć lat kolonii karnej za udział w protestach – belsat.eu], znając jego sytuację? Pokazuję światu przez co przechodzą Białorusini i za każdym razem pozwalam, by całe cierpienie przechodziło przeze mnie. Dodajmy do tego aspekt czysto fizyczny – czasem trudno o dwie minuty na wyjście do toalety.
Swiatłana Cichanouskaja w Warszawie, Polska. 3 czerwca 2021 roku
Swiatłana Cichanouskaja w Warszawie, Polska. 3 czerwca 2021 roku
– Widzimy, że nie tylko Pani, ale cały zespół pracuje na pełnych obrotach. Są tylko przerwy na lunch, nie ma czasu na przeglądanie Facebooka…

– Ludzie kontynuują pracę pomimo wypalenia. Wielu z tych, którzy tu są, ma bliskich lub przyjaciół za kratami, wszyscy chcą dobrze dla Białorusi. Wspieramy się nawzajem najlepiej jak potrafimy. Najważniejsze jest to, by wykonać naszą pracę. Zazwyczaj pracuję w swoim gabinecie, ale kiedy mam 10-15 minut wolnego czasu, zapraszam kogoś z zespołu, żeby po prostu posiedzieć i porozmawiać.

– Nieco ponad rok temu, również w czerwcu, udzieliła Pani swojego pierwszego dużego wywiadu naszej koleżance Kaciarynie Andrejewej. Od tego czasu odbyła Pani ponad 1000 spotkań z dziennikarzami. Czy udało się Pani już do tego przyzwyczaić?

– Podczas pierwszego wywiadu bardzo się stresowałam. Ale teraz właściwie nie jest łatwiej. Jeśli tylko wyrażę się w niewłaściwy sposób lub sformułuję swoją myśl niejasno, będą się czepiać każdego słowa. Wciąż boję się relacji na żywo, boję się, że popełnię błąd, że powiem coś niewłaściwego. To ogromny stres.
Dobrze mi się rozmawia z tymi, którzy naprawdę rozumieją sytuację na Białorusi. Ważne jest również utrzymanie białoruskiej agendy w europejskim obszarze informacyjnym. Jeśli tam pomyślą, że wszystko się uspokoiło, to reżim jeszcze bardziej zacznie naciskać. Cały czas podkreślam, że na Białorusi są setki więźniów politycznych, więc w żadnym wypadku nie należy rozmawiać z Łukaszenką. On straszy i czeka, co się wydarzy, a potem zaczyna flirtować z Zachodem. A żeby temu zapobiec, trzeba wciąż mówić o naszej sytuacji. Świat to niespokojne miejsce. Sytuacja z koronawirusem w Indiach, eskalacja konfliktu w Izraelu, Ukraina. Dla innych krajów Białoruś to polityka zagraniczna, ale dla nas to tragedia.
– Czy ogląda Pani swoje wywiady po ich publikacji?

– Nie, ale dostaję informację zwrotną od zespołu. Wolę posłuchać i obejrzeć wideo lub podcasty tych, którzy zostali na Białorusi, żeby dowiedzieć się, jak jest w tym kraju. Albo porozmawiać z tymi, którzy uciekli z kraju, pojechali na leczenie czy rehabilitację. Zdaję sobie sprawę, jak ważne jest to dla ludzi, jak ważne jest to dla mnie. Przyznano mi status silnej kobiety, więc muszę sobie radzić.

– Przed Nowym Rokiem zachorowała Pani na koronawirusa. Kto opiekował się wami, dziećmi? Silne kobiety też czasem potrzebują wsparcia.

– To były trzy dni zupełnie wyjęte z życia! Ale potem było już lepiej. Była tu moja mama, pomogła mi, przynosiła mi zupę do łóżka. A potem z gorączką napisałem swoje noworoczne przemówienie. Wstałam i nagrałam. Jak mogłabym tego nie zrobić?
Swiatłana Cichanouskaja na spotkaniu z białoruską diasporą w Warszawie, Polska. 3 czerwca 2021 roku
Swiatłana Cichanouskaja na spotkaniu z białoruską diasporą w Warszawie, Polska. 3 czerwca 2021 roku
– Kiedy nasz materiał się ukaże, minie rok od uwięzienia Siarhieja Cichanouskiego. Jaki był dla Pani ten rok?

– Jako polityk nie mogę komentować sprawy Siarhieja w oderwaniu od innych zatrzymań. Ale jako żona jest to rok bez męża i rok bez ojca dla dzieci. Trudno to opisać.

– A może Pani opisać swój rok?

– Czasami siedzę w nocy i uświadamiam sobie, jaki ciężar na mnie spoczywa. Z jednej strony to ciężar odpowiedzialności, a z drugiej… powiedzmy, negatywności, która wylewa się ze wszystkich stron… Kiedy i tak tysiące ludzi działa przeciwko nam, a do tego dochodzą jeszcze ciosy od „naszych". Czasami proponuję, żeby ktoś postawił się na moim miejscu, bo zawsze łatwiej jest krytykować. Uczę się być gruboskórna w stosunku do złośliwych komentarzy, szukam konstruktywnej krytyki.
Swiatłana Cichanouskaja w Warszawie, Polska. 3 czerwca 2021 roku
Swiatłana Cichanouskaja w Warszawie, Polska. 3 czerwca 2021 roku
Często jestem pytana o to, jak zachowałbym się rok temu, wiedząc, co się stanie. Dobrze, że w historii nie ma miejsca na tryb łączący. Do tego pytania można podejść z dwóch stron. Wiedząc, ile ludzkich żyć zniszczy ten protest, oczywiście nie kandydowałabym. Żylibyśmy dalej w bagnie i jakoś próbowalibyśmy utrzymać na powierzchni. A z drugiej strony – nastąpiła tak wielka zmiana w świadomości naszych ludzi.
Teraz walka zamieniła się walkę o przetrwanie. Nie oznacza to jednak, że wszyscy się z tym pogodzili. Czy ta zmiana była warta poświęcenia? Nie wiem. Myślę, że był to historyczny moment. Kiedy nie ma już odwrotu, trzeba iść dalej. Niektórzy zmęczyli się i poddali, a inni wciąż walczą. Nie mam więc prawa na powrót do normalnego życia, mówiąc, że zrobiłam wszystko, co w mojej mocy.
P.S.

Swiatłana Cichanouskaja nie jest podobna do kobiety, którą poznałam rok temu. Pewność siebie słychać w jej głosie i widać w ruchach – jasno formułuje swoje myśli, wie, jak odpowiedzieć na niewygodne pytanie i jak zakończyć przeciągającą się rozmowę.

Swiatłana Cichanouskaja jest podobna do kobiety, którą poznałam rok temu. Bije od niej ogromna wewnętrzna siła. Dzięki niej Swiatłana wybrała te samą drogę, co jej mąż, przemawiała przed tysiącami Białorusinów podczas wieców wyborczych, udzielała setek wywiadów z tymi samymi pytaniami, przeżyła wyjazd z Białorusi, odważnie przeniosła swoje życie do obcego kraju, nadal spotyka się z politykami z całego świata, pracuje przed kamerami i robi wszystko, by nowa Białoruś stała się rzeczywistością.

Alisa Hanczar, fotografka

___________

Tekst: Sasza Alter

Zdjęcia ze spotkania z diasporą w Warszawie: Julia Szablowska
P.S.

Swiatłana Cichanouskaja nie jest podobna do kobiety, którą poznałam rok temu. Pewność siebie słychać w jej głosie i widać w ruchach – jasno formułuje swoje myśli, wie, jak odpowiedzieć na niewygodne pytanie i jak zakończyć przeciągającą się rozmowę.

Swiatłana Cichanouskaja jest podobna do kobiety, którą poznałam rok temu. Bije od niej ogromna wewnętrzna siła. Dzięki niej Swiatłana wybrała te samą drogę, co jej mąż, przemawiała przed tysiącami Białorusinów podczas wieców wyborczych, udzielała setek wywiadów z tymi samymi pytaniami, przeżyła wyjazd z Białorusi, odważnie przeniosła swoje życie do obcego kraju, nadal spotyka się z politykami z całego świata, pracuje przed kamerami i robi wszystko, by nowa Białoruś stała się rzeczywistością.

Alisa Hanczar, fotografka

___________

Tekst: Sasza Alter

Zdjęcia ze spotkania z diasporą w Warszawie: Julia Szablowska

Текст: Ірэна Кацяловіч
Фота: Юлія Шаблоўская
Рэдактар: Аркадзь Несцярэнка
© 2021