Okienko zamykano najczęściej w nocy, gdy z sąsiednich cel wyprowadzano więźniów i bito ich na korytarzu. Wiele osób zatrzymano razem z członkami rodzin, więc kobiety z przerażeniem słuchały krzyków dobiegających zza zamkniętych drzwi. Przez brak dopływu powietrza nie dało się oddychać. Jedna z kobiet została postrzelona gumową kulą. Kiedy przyszedł zobaczyć ją lekarz, inne kobiety prosiły go, by pozwolił otworzyć okno.
– Nie dało się rozmawiać, bo nie było tlenu. Nie dało się było płakać, bo nie było tlenu. Pomyślałam, że jeśli tam umrę, to będzie to najgłupsza śmierć, jaką w ogóle można sobie wyobrazić – wspomina Kacia.