DOPÓKI W MIŃSKU SŁUŻĄ DZIELNI MILICJANCI,
NIE BĘDZIECIE MIELI ŻADNYCH ZMIAN
Mikałaj Izaitka, mieszkaniec Mińska
DOPÓKI
W MIŃSKU SŁUŻĄ
DZIELNI MILICJANCI,
NIE BĘDZIECIE MIELI
ŻADNYCH ZMIAN
Mikałaj Izaitka, mieszkaniec Mińska
Mikałaj jest jednym z dziesiątków ludzi, którzy zostali zatrzymani na pustych ulicach, kiedy właśnie wracali do domu. Ręka chłopaka była owinięta w biały bandaż. Po drodze natknął się na funkcjonariuszy OMON-u, a gdy ci zobaczyli opatrunek powiedzieli: „Wszystko jasne, zabieramy".

Podczas gdy mundurowi zatrzymywali inne osoby, Mikałaj miał siedzieć na krawężniku. Chłopak odniósł wrażenie, że oddziałowi mundurowych z góry narzucono, ile osób powinni zatrzymać, bo zabierali przypadkowe osoby. Na przykład mężczyznę, który wyszedł w kapciach na stację benzynową, żeby kupić piwo.
Mikałaj jest jednym z dziesiątków ludzi, którzy zostali zatrzymani na pustych ulicach, kiedy właśnie wracali do domu. Ręka chłopaka była owinięta w biały bandaż. Po drodze natknął się na funkcjonariuszy OMON-u, a gdy ci zobaczyli opatrunek powiedzieli: „Wszystko jasne, zabieramy".

Podczas gdy mundurowi zatrzymywali inne osoby, Mikałaj miał siedzieć na krawężniku. Chłopak odniósł wrażenie, że oddziałowi mundurowych z góry narzucono, ile osób powinni zatrzymać, bo zabierali przypadkowe osoby. Na przykład mężczyznę, który wyszedł w kapciach na stację benzynową, żeby kupić piwo.
Na komisariacie milicji dzielnicy Frunzenski Rajon zatrzymanych „przywitali" funkcjonariusze OMON-u – już na schodach przy wejściu do budynku zaczęli bić zatrzymanych. Założyli im kajdanki, zaprowadzili do pomieszczenia treningowego i kazali położyć się na podłodze. Milicjanci chodzili wokół leżących i bili ich. Ciosom zadawanym Mikałajowi towarzyszyły słowa funkcjonariusza: „Gdzie jest teraz twoja Cichanouskaja? Dopóki w Mińsku służą dzielni milicjanci, nie będziecie mieli żadnych zmian". Chłopaka zabrano „na rozmowę" do małego pomieszczenia obok. Cała podłoga była tam pokryta krwią.

Do aresztu przy ul. Akreścina jechał klęcząc. Po drodze również miały miejsce pobicia. Dostawał tym razem nie pałkami, ale pięściami i butelkami z wodą. Wyszedł z pojazdu przez tradycyjny już w tym czasie „korytarz" funkcjonariuszy, którzy bili każdego przechodzącego obok nich zatrzymanego.
Na komisariacie milicji dzielnicy Frunzenski Rajon zatrzymanych „przywitali" funkcjonariusze OMON-u – już na schodach przy wejściu do budynku zaczęli bić zatrzymanych. Założyli im kajdanki, zaprowadzili do pomieszczenia treningowego i kazali położyć się na podłodze. Milicjanci chodzili wokół leżących i bili ich. Ciosom zadawanym Mikałajowi towarzyszyły słowa funkcjonariusza: „Gdzie jest teraz twoja Cichanouskaja? Dopóki w Mińsku służą dzielni milicjanci, nie będziecie mieli żadnych zmian". Chłopaka zabrano „na rozmowę" do małego pomieszczenia obok. Cała podłoga była tam pokryta krwią.

Do aresztu przy ul. Akreścina jechał klęcząc. Po drodze również miały miejsce pobicia. Dostawał tym razem nie pałkami, ale pięściami i butelkami z wodą. Wyszedł z pojazdu przez tradycyjny już w tym czasie „korytarz" funkcjonariuszy, którzy bili każdego przechodzącego obok nich zatrzymanego.
Rysunek Mikałaja
Strażnik, który nie odpowiadał na prośby zatrzymanych o wezwania lekarza i wodę. Na pytanie, dokąd ich przywieziono, funkcjonariusz odpowiedział: „na Hurskiego" (w Mińsku na ulicy Hurskiego znajduje się schronisko dla zwierząt).
Strażnik, który nie odpowiadał na prośby zatrzymanych o wezwania lekarza i wodę. Na pytanie, dokąd ich przywieziono, funkcjonariusz odpowiedział: „na Hurskiego" (w Mińsku na ulicy Hurskiego znajduje się schronisko dla zwierząt).
Dziesięć godzin później przeniesiono go do pięcioosobowej celi, gdzie siedziało w sumie 33 osoby. W pomieszczeniu ciężko było wytrzymać, nie wspominając o śnie. W nocy przyszli strażnicy i kazali podpisać akt oskarżenia. – No co, biłeś OMON, czy wychowywałeś? – powiedział jeden z milicjantów. Proces Mikałaja trwał trzy minuty. „Brał udział, krzyczał, klaskał". Tradycyjnie w akcie oskarżenia wskazano niewłaściwy czas i miejsce zatrzymania. Wyrok sądu – 15 dni aresztu.

Po pewnym czasie jego i innych zatrzymanych wyprowadzono na dziedziniec, gdzie mieli czekać na przeniesienie do aresztu w Słucku. Mikałaja rozbolał staw kolanowy, który niedawno był operowany. Noga spuchła i ciężko mu było ją zginać. Kilkugodzinne klęczenie sprawiało ogromny ból. Na szczęście sanitariusze zauważyli stan nogi Mikałaja i zabrali go z aresztu. W szpitalu założono mu na nogę gips, dostał kilka zastrzyków i mógł nareszcie wrócić do domu.
Dziesięć godzin później przeniesiono go do pięcioosobowej celi, gdzie siedziało w sumie 33 osoby. W pomieszczeniu ciężko było wytrzymać, nie wspominając o śnie. W nocy przyszli strażnicy i kazali podpisać akt oskarżenia. – No co, biłeś OMON, czy wychowywałeś? – powiedział jeden z milicjantów. Proces Mikałaja trwał trzy minuty. „Brał udział, krzyczał, klaskał". Tradycyjnie w akcie oskarżenia wskazano niewłaściwy czas i miejsce zatrzymania. Wyrok sądu – 15 dni aresztu.

Po pewnym czasie jego i innych zatrzymanych wyprowadzono na dziedziniec, gdzie mieli czekać na przeniesienie do aresztu w Słucku. Mikałaja rozbolał staw kolanowy, który niedawno był operowany. Noga spuchła i ciężko mu było ją zginać. Kilkugodzinne klęczenie sprawiało ogromny ból. Na szczęście sanitariusze zauważyli stan nogi Mikałaja i zabrali go z aresztu. W szpitalu założono mu na nogę gips, dostał kilka zastrzyków i mógł nareszcie wrócić do domu.