Nina, która spaceruje z flagą
Fotoreportaż o Ninie Bahinskiej, symbolu białoruskiego protestu



Nina, która spaceruje z flagą
Fotoreportaż o Ninie Bahinskiej, symbolu białoruskiego protestu
Wielokrotnie zatrzymywano ją i zabierano szyte przez nią biało-czerwono-białe flagi. Była sądzona i karana grzywnami za wyrażanie swojej postawy obywatelskiej. Ale ona nadal wychodzi na ulice, dumnie niesie swoją flagę i budzi w ludziach nadzieję. 30 grudnia 2020 roku legendarna już Nina Bahinskaja skończy 74 lata. Fotografka Tacciana Kapitonawa przez prawie pięć miesięcy spacerowała z nią po Mińsku i dokumentowała, jak drobna, filigranowa emerytka stała się symbolem masowych protestów i przykładem dla wszystkich pokoleń Białorusinów.
Nina Bahinskaja
Działaczka białoruskiej opozycji. Uczestniczy w protestach od 1988 r. W 2020 r. stała się znana, gdy do OMON-owców, którzy nie chcieli jej przepuścić z biało-czerwono-białą flagą, powiedziała „Ja spaceruję!". Za swoją aktywną postawę obywatelską i krytykę władz była wielokrotnie karana grzywnami.
Tacciana Kapitonawa
Niezależna fotografka i dziennikarka z Mińska. Od 2015 roku angażuje się w projekty o tematyce społecznej, również we współpracy z białoruskimi artystami i aktywistami. Współpracuje z Getty Images, czasopismami Bolszoj, 34mag, Citydog i innymi niezależnymi mediami. Jej prace wystawiane są na Białorusi, w Szwajcarii i w Polsce.

— Zaczęłam fotografować panią Ninę pod koniec sierpnia 2020 roku, podczas największych protestów w historii Białorusi. Dobrze pamiętam 29 sierpnia, kiedy pierwszy raz umówiłam się z nią na całodzienny spacer. Spotkałyśmy się na Placu Zwycięstwa podczas marszu kobiet. Nina spędziła w otoczeniu ludzi jakieś pięć minut, a następnie odważnie wyszła z flagą na pustą jezdnię. Wszyscy na chwilę zamilkli, a potem zaczęli bić brawo. Kilka kobiet poszło za nią. Podeszli do nas OMON-owcy, ale szybko się wycofali, bo zorientowali się, że jest ich dużo mniej, — mówi Tacciana.

Obserwowałam wszystko z boku, nie podeszłam bliżej. Na początku wydawało się to niebezpieczne – pani Nina przyciąga sporo uwagi. Ale wtedy zdałam sobie sprawę, że najbezpieczniej jest właśnie blisko niej. Bahinską zawsze otaczają ludzie, a mundurowi nie zatrzymywali tych, którzy szli obok niej. Niestety sytuacja szybko się zmieniła – zaczęli zatrzymywać się nawet za to, że ktoś robił sobie z nią zdjęcie.
W sierpniu różne media zaczęły interesować się panią Niną, a protestujący wciąż powtarzali, że spotkanie jej na marszu to dobry znak.

- Wychodzimy tylko dzięki pani - powiedział jeden chłopak, gdy zobaczył ją w Kuropatach. Szybko włączył telefon, by zrobić sobie z nią zdjęcie.
Każdy chciał mieć zdjęcie z Bahinską, a ona nikomu nie odmawiała. Na początku pani Nina zamierała na sekundę i pozowała, ale wydaje się, że z czasem przestała zwracać uwagę na smartfony i kamery. Po prostu szła i mówiła o tym, co jej leży na sercu.
Najczęściej na marszach pani Nina mówiła o wolności, honorze i godności. Mówiła o tym, że na Białorusi trzeba zorganizować uczciwe wybory, że ci, którzy są winni tych wszystkich okrucieństw, muszą ponieść odpowiedzialność, a więźniowie polityczni powinni być uwolnieni.
Chętnie opowiadała o swojej pracy geologa i krawcowej, o swoich hobby – jeździe na rowerze i jodze, oraz o traumie, którą przeżyła w młodości i wywołanej nią padaczce pourazowej. Ta choroba jest powodem omdleń Bahinskiej. Wcześniej tego lata pani Nina straciła przytomność i upadła na nagrzaną płytę gazową. W związku z tym musiała mieć amputowaną część środkowego palca.
Raz pojechałyśmy razem na jej daczę. Zadziwiło mnie, z jakim szacunkiem pani Nina traktuje rzeczy i jedzenie. Zbiera i suszy trawy na herbatę, uprawia zioła i drzewka owocowe, a w domu przerabia stare ubrania i szyje flagi.

Bahinskaja jest "winna" państwu prawie 16 tysięcy dolarów grzywny (około 59 tysięcy złotych). Uważa kary za bezprawne i mówi, że nie zamierza "finansować" reżimu Łukaszenki i jego służb. Organizacje pozarządowe już wielokrotnie oferowały jej swoją pomoc, ale Bahinskaja odmawia. Mówi, że starcza jej na to, co trzeba.
Nie stać mnie na przykład na mięso, cukierki i banany. No i dobrze, bo są szkodliwe dla zdrowia.
Myślę, że pani Nina nie od razu przywykła do bycia w centrum uwagi i tego, że ludzie, którzy ją podziwiają, chcą wyrazić swoją wdzięczność. Wiele razy nie chciała przyjąć prezentów i kwiatów, odmawiała, gdy ktoś proponował, że odwiezie ją do domu samochodem lub taksówką.
Tylko raz spotkałam się z negatywnym nastawieniem wobec niej. Sąsiedzi na podwórku stukali się w czoło na widok Bahinskiej. Emocje innych Białorusinów są zawsze takie same:
Nina Bahinskaja wzbudza podziw, szacunek i radość.
BELSAT.EU
Zdjęcia i tekst: Tacciana Kapitonawa.
Edycja zdjęć: Julia Szabłowska
Redaktorka: Angela Biełusz
Tłumaczenie: Katarzyna Szwedo
Belsat.PHOTODOC to nowy projekt serwisu fotograficznego Biełsatu. Będziemy w nim zapoznawać naszych czytelników i widzów z pracami fotografów-dokumentalistów i fotoreporterów zajmujących się tematyką białoruską.

Swoje historie i projekty możecie przysyłać nam na adres: belsat.photodoc@gmail.com
BELSAT.EU
Zdjęcia i tekst: Tacciana Kapitonawa.
Edycja zdjęć: Julia Szabłowska
Redaktorka: Angela Biełusz
Tłumaczenie: Katarzyna Szwedo




Belsat.PHOTODOC
to nowy projekt serwisu fotograficznego Biełsatu. Będziemy w nim zapoznawać naszych czytelników i widzów z pracami fotografów-dokumentalistów i fotoreporterów zajmujących się tematyką białoruską.

Swoje historie i projekty możecie przysyłać nam na adres: belsat.photodoc@gmail.com
© 2020